Produkty w tej gazetce
30 KULTOWE DANIA a TRÓJMIASTA I POMORZA A Nie będzie wielkim odkryciem stwierdzenie, iż dostęp do Bałtyku miał od wieków kluczowe znaczenie dla kulinarnego rozwoju Pomorza. Warto jednak zaznaczyć przynajmniej dwie kwestie. Po pierwsze — ryby. Poławiano je w Zatoce Puckiej już cztery tysiące lat temu, a od XI wieku wysyłano zakonserwowane w głąb kraju. W dawnych książkach kucharskich znajdziemy dziesiątki przepisów na różne rodzaje śledzi (kto wie, czym są opisane m.in. przez Marię Ochorowicz-Monatową „śledzie pocztowe”?1), dorsze, węgorze, łososie bałtyckie, flądry, turboty... Rybacy z Gdyni, Helu, Jastarni czy Kątów Rybackich i innych wiosek mieli ręce pełne roboty, zaopatrując w dary morza tak odległe metropolie, jak Kraków, Warszawa czy Poznań. Po drugie — handel. Wśród towarów rozładowywanych w gdańskim porcie pojawiały się produkty z najodleglejszych zakątków globu. Kawa, czekolada, cytrusy, przyprawy korzenne, które wcześniej via Włochy trafiały przede wszystkim na monarsze stoły, dzięki morskiemu transportowi stały się bardziej dostępne dla szlachty i zamożniejszych mieszczan. Nieprzypadkowo kronikarze opisywali wyjątkowe uczty w Dworze Artusa, na których nie brakło najwymyślniejszych delikatesów. Ale pomorska tradycja to także rzeki i jeziora z bogactwem słodkowodnych ryb, lasy bogate w grzyby, jagody i żurawinę, pola uprawne i pastwiska Żuław Wiślanych, zagony kaszubskich truskawek, wreszcie stada gęsi i kaczek dostarczające mięsa chętnie przyrządzanego w regionalnej kuchni. To mennonicka tradycja serowarska i pruskie wspomnienie Królewca z jego słynnymi cielęcymi klopsami. Dla gościa z drugiego końca kraju kuchnia Pomorza wydaje się wręcz egzotyczna, zarówno jeśli chodzi o historyczne konteksty, receptury, jak i oryginalne kaszubskie nazewnictwo (pomuchel, brzady, hylyng). Czy właśnie dlatego jej odkrywanie dostarcza tyle frajdy? Przekonajcie się sami!
Nazwa | Szczególy |
---|